poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Laos- Luang Namtha

                         Pomysł z wycieczką do Laosu był dość spontaniczny. Ot takie tam "gdzie by tu pojechać? A Laos akurat blisko i da się tam dojechać dość tanim kosztem. Od pomysłu do realizacji minęło może 5 dni. Plecaki spakowane, akumulatory naładowane, więc można jechać!
                         Pierwszy etap to pociąg z Chengdu do Kunmingu, jedynie 17 godzin przez całą noc i ranek. Drugi etap to także nocny, ale autobus z Kunmingu do Mengli, już praktycznie na granicy z Laosem. Potem już tylko hop przez granicę, 30 minut samochodem i dotarliśmy do Luang Namtha.
                           Luang Namtha to małe miasteczko jakieś 50 km od granicy z Chinami. Co prawda jest to stolica prowincji, ale sprawia wrażenie większej wioski ew. bardzo małego miasteczka. W Laosie żyje tylko ok. 6,5 mln ludzi, a w największym mieście- stolicy, mieszka tylko 180 000 ludzi.
                             Na szczęście jest to miejsce turystyczne, więc są hostele, restauracje z kanapkami, hamburgerami itd. Wieczorem otwiera się bardzo fajny nocny market, gdzie można zjeść, wypić, zrobić zakupy itd. Generalnie Laotańczycy nie za bardzo "wariują" na widok białego człowieka, nie to co Chińczycy hehe:)
                            W pierwszy dzień wynajęliśmy tylko rowery i zrobiliśmy objazd po okolicy. Gdyby nie wodospad w okolicy to nie byłoby za dużo do zobaczenia. Ten pierwszy dzień minął na aklimatyzację. 
                              Drugi dzień był o wiele ciekawszy. Wynajęliśmy sobie przewodnika, którego zadaniem była oprowadzenie nas po dźungli. Maczety do przedzierania się przez chaszcze, brodzenie w strumyku, lunch prosto z liścia bananowca itp. Właściwie nic spektakularnego się nie wydarzyło, ale kilka widoków, pozytywne zmęczenie sprawiły, że dzień był na plus.
                                  Wieczorem mieliśmy udać się już do Perły Laosu, czyli miasta Luang Prabang. Niestety z uwagi na małe zainteresowanie biletami odwołali nam autobus:( Musieliśmy poczekać do następnego poranka.
















































Spodobał Ci się ten artykuł?

Oto kilka podobnych:
Dyskoteka po Wietnamsku
Wietnamski Świebodzin
Bar Mleczny po wietnamsku

sobota, 13 sierpnia 2016

ZhangJiaJie

                         ZhangJiaJie to miejsce znane dzięki filmowi "Avatar", choć oglądając film ma się raczej wrażenie, że cały powstał w komputerze. Jednak wieść gminna niesie, że Avatara właśnie tutaj nakręcono. Podobieństwa widać, więc niech tak będzie!
                         Spędziliśmy na miejscu tylko jeden dzień, mieliśmy wszystko zobaczyć, niestety nagłe załamanie pogody przepędziło nas bezlitośnie. Także plenerów filmowych nie udało się zobaczyć. Z drugiej strony udało się zaliczyć szklany szlak nad przepaścią, co też jest ważnym elementem tego miejsca. Co prawda myślałem, że będzie bardziej karkołomnie, no ale kilkuset metrowa przepaść pod nogami jest "spoko".
                          Pogoda od samego początku była kiepska, ale nie padało, więc można było co nieco pokorzystać z uroków. Ponad półgodzinna jazda kolejką górską była dość interesująca, szczególnie kiedy na każdym przęśle przez ułamek sekundy miało się uczucie spadania. Był to podjazd na górę TianMen. Co w niej charakterystycznego? A to, że ma wielki otwór, coś jakby dziurka od klucza, z resztą po chińsku TianMen znaczy "drzwi do nieba". Po wjechaniu na sam szczyt, który właściwie jest płaski, można pospacerować po tymże płaskim szczycie. Aby dostać sie do owych wrót nieba, o zgrozo, trzeba pokonać kilkaset metrów ruchomych schodów! W skale wykuty tunel a w nim ruchome schody. Dla mnie to przesada! Robienie wszystkiego, aby leniwy turysta jak najmniej musiał ruszać swoimi "czterema literami". Już wiele się rozpisywałem o chińskiej turystyce, więc kropka. 
                           Kiedy byliśmy dokładnie wewnątrz "drzwi do nieba" pogoda była jeszcze całkiem dobra. Dopiero po kilku minutach schodzenia w dół schodami( tutaj już trzeba było schodzić o własnych siłach, choć wydaje mi się, że byłoby łatwiej tutaj zrobić schody ruchome niż ryć w litej skale) obejrzałem się przez ramie, a w drzwiach pojawiła się chmura, która szybko wpychała się przez drzwi do świata naeszego. Chwilę później zaczęło ostro padać. Ludzie w panice uciekali w dół w towarzystwie grzmotów i deszczu.
                           Przy takiej pogodzie nie było możliwości dalszego podziwiania. Szklany szlak i wtargnięcie chmury przez drzwi do nieba były jednak ciekawym doświadczeniem.























                     

Spodobał Ci się ten artykuł?


Oto kilka podobnych:
Sichuan- Kangding cz.1
Sichuan- Daocheng cz.2
Sichuan- Park Krajobrazowy Yading
Sichuan- rowerem wokół Daocheng
Yading- Podsumowanie