środa, 30 lipca 2014

Wuyishan- epilog

                Co można powiedzieć o ostatnim dniu czegokolwiek fajnego??? Nie za wiele, poza tym, że właściwie w dalszym ciągu jest fajnie, ale z tyłu głowy pączkuje już myśl o tym, że trzeba wracać. Z biegiem godzin myśl ta dojrzewa, zaczyna tłuc w potylicę aż w końcu trzeba dać za wygraną i wsiąść do pociągu, samolotu, samochodu czy czego tam sytuacja wymaga i wrócić do rzeczywistości.
                Tego ostaniego dnia zaczęliśmy zmagania od wodospadu, który mieliśmy zobaczyć wcześniej, ale ze względu na brawurę i ignorowanie znaków, nie udało się:) Wodospad właściwie nie powalał swoimi rozmiarami. Była to cienka stróżka wody spadająca z dość wysokiego urwiska. Fajne było co innego! Na dole była okrągła sadzawka, wokół niej można było sobie pospacerować. Jako, że strumień wody był dość wątły, to wiatr robił z nim co chciał, można było znienacka znaleźć się pod prysznicem:)

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

                U góry za to zbudowano maleńką swiątynię...

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi




                Potem z kolei Chińczyki mnie trochę poddenerwowały. Z nimi to jest czasami tak, że jak widzą obcego, to myślą, że my nic nie wiemy, nie wiemy dokąd chcemy iść i w ogóle jesteśmy idiotami. No i  wchodzę do autobusu i mówię do kierowcy gdzie chcemy jechać, do tego pokazuje mu bilet z wypisanymi nazwami dla pewności. Kiwa głową, jedziemy! Wiedziałem, że powinno to zająć trochę czasu, bo to po drugiej stronie parku. Nagle po 5 minutach słyszę słowo klucz "hello" drze mordę kierowca. Myślę sobie, że to chyba jeszcze nie tu więc udaję, że się zamyśliłem. No to po chwili cały autobus zaczyna "helołować" i dawać do zrozumienia, że koniec wycieczki i wyp.....! W końcu w tym krzyku ktoś mówi do nas "you go here!" Dobra już niech Wam będzie do diaska! Wysiadamy i co? No i po chwili się okazuje, że oczywiście to nie tutaj. Powieźli nas do jakiegoś zafajdanego muzeum. Ja już chciałem zabijać, a tu jeszcze podchodzi jakiś Chińczyk i się pyta "where you wanna go?". Chciałem mu soczyście odpowiedzieć w mowie moich ojców, ale pomyślałem, że co on winny, więc tylko odpowiedziałem, że nie umiem po angielsku:)
                Ja jestem bardzo spokojny, ale od czasu do czasu znajdzie się ktoś, komu uda się mnie wpienić... 
                Grzecznie poczekaliśmy na kolejny autobus. Akurat  był pusty, także bez najmniejszego problemu dojechaliśmy tam gdzie trzeba.
                
wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

                  Ostatnim elementem układanki była jaskinia. Myślę, że miejsce z ogromnym potencjałem. Będąc już w środku pokonuje się wąską szczelinę, nad głowami latają nietoperze. Widać, że jest ich tam mnóstwo. Szkopuł w tym, że to najłatwiej dostępna atrakcja, więc Chińczyków zatrzęsienie. Trzeba czekać w baaaardzo długiej kolejce, żeby wejść do środka. Potem jak już się wejdzie, to nie ma czym oddychać, bo nagle wszyscy wyciągają fajki i palą, do tego rozmowy, śmiechy, chichy i jeszcze robią zdjęcia z lampą tym nietoperkom. Aż szkoda się robi tych biednych istot:(


wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi


               Generalnie Wuyishan na duuuży plus. Mając tylko kilka dni na wycieczkę to idealne miejsce. Jeśli ktoś lubi góry, to napewno się nie zawiedzie, choć wiadomo, że prawdziwa natura czeka w prowincjach Syczuan czy Yunnan, ale tam to trzeba pojechać na conajmniej dwa tygodnie. 







Spodobał Ci się ten artykuł???


Oto inne, dotyczące Wuyishan:
Wuyishan cz. 1
Wuyishan cz. 2
Wuyishan cz. 3

poniedziałek, 28 lipca 2014

Wuyishan cz. 3

               Dzień trzeci i czwarty ułpłynął nam już w Parku Krajobrazowym Wuyishan. Przez dwa poprzednie dni ogarneliśmy topografię terenu, także żadne taksiarze nie były nam potrzebne. W kasie parku udało się załatwić zniżkę studencką, stąd uśmiech pojawił się na ustach automatycznie. A no oczywiście pod kasami kręcili się różni cinkciarze oferujący wszystko za połowę ceny. Może i zaprowadziliby gdzie trzeba, ale, właściwie, z takimi "obrotnymi", to nigdy nie wiadomo co może wyniknąć. Także, przezornie, wybraliśmy legalny bilet z "lekko" nielegalną zniżką studencką. Chiny od tego nie zbiednieją:)
               W każdym sznującym się chińskim parku działa "transport publiczny" tzn. autobusy wożą ludzi spod wejścia do wybranej atrakcji. Standardowy Chińczyk nie będzie kalał swych nóg prostackim chodzeniem, no chyba, że już inaczej się nie da. Inaczej jest z nami. Najfajniej jest zmęczyć się srodze po to, aby na koniec przeżyć coś w rodzaju katharsis, prościej mówiąc- szczytowania.
               Zgodnie z tą zasadą wszędzie chcieliśmy dojść o własnych siłach, czasami lekko zagubieni, jednak droga do celu zawsze się odnajdywała. Czasami nie do tego celu, który został na początku obrany, ale jak się umie na bieżąco zmieniać cele, to w zasadzie nie ma żadnego problemu:)
              Region Wuyishan słynie z upraw herbaty. Na każdym kroku od dworca kolejowego po najcieńszą scieżynkę w górach można zobaczyć albo sklepy oferujące gotową DaHongPao( nazwa bardzo znanej herbaty) albo plantacje, gdzie liście herbaty dojrzewają. Dzień wcześniej trafiliśmy do małej "fabryki" herbaty. Degustowaliśmy różne rodzaje, nawet do 300yuanów( 150zł) za pół kilograma, co i tak nie jest wcale sumą zaporową dla Chińczyka. Nasza współtowarzyszka drugiego dnia, kupiła okazałą puszeczkę, chyba za 200 yuanów, jeśli dobrze pamiętam.
wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

              Jedna z atrakcji nazywa się właśnie DaHongPao. Lekki spacerek aleją między stromymi urwiskami zakończony, a jakże by inaczej, małą plantacją herbaty i, oczywiście, sklepem, co by Chińczyk mógł wydać trochę pieniędzy:)
wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

              Po DaHongPao mieliśmy pójść pod pewien wspaniały wodospad, ale, że się trochę pogubiliśmy, to trafiliśmy w inne miejsce. Po drodze spotkaliśmy dwie młode Chinki, też chyba zdezorientowane. Zdezorientowane do tego stopnia, że nie bały się zagadać, zapytać o drogę. Były trochę zaskoczone, że w środku lasu spotkały dwóch obcokrajowców, w dodatku "conieco" rozumiejących. Skończyło się wspólnym zdjęciem. Już pewnie śmigamy po chińskich fejsach:)
              Po wgramoleniu się na szczyt, okazało się, że to ten widoczek ze wszystkich widokówek! Zakole rzeki otoczone mniejszymi i większymi wzniesieniami. Bardzo ładnie, ale czy to oznacza, że już nic lepszego nie nastąpi???
              Okazało się, że największa frajda jeszcze przed nami. Nie ma to jak po kilkugodzinnym spacerze umieścić swoje zlane potem, rozgrzane cielsko pod chłodnym wodospodem. Naprawdę, nie oszukuję! Można poczuć się nowonarodzonym. Chińczycy tylko patrzyli z uśmiechem politowania:) Więcej luzu, przecież są wakacje!!!
           
wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi






Spodobał Ci się ten artykuł???


Oto kilka innych o podobnej tematyce:
Wuyishan cz. 1
Wuyishan cz. 2
Fujian Tulou cz.1
Fujian Tulou cz.2

wtorek, 22 lipca 2014

Wuyishan cz. 2

                Drugi dzień rozpoczął się dość wcześnie. O 8.oo po 11 godzinach snu organizm odmówił współpracy i nie dało się dalej kimać:) Za oknem dzień lekko pochmurny z temperaturą coś koło 28 stopnii. Po kilku tygodniach xiameńskiego lata z temperaturą nie spadającą poniżej 35C był to prawdziwy prezent.
                W recepcji trzeba było zasięgnąć informacji "gdzie, co i jak". Szefowa oczywiście załatwiła nam  taksiarza, który za drobną opłatą miał nas wszędzie dowieść. Tego pierwszego dnia okazało się, że nie trafiliśmy do parku z głównymi atrakcjami tylko pojechaliśmy zwiedzać jakieś wodospady. Mimo, że było fajnie, to jak wiadomo w nowym miejscu zawsze trzeba zapłacić tzw."frycowe", czyli podatek od niewiedzy. Następnego dnia w taksiarzy już się nie bawiliśmy. Wszędzie jęździliśmy komunikacją miejską, nawet udało się ogarnąć zniżkę studencką, choć uprawnienia już się skończyły;) Co poradzić, że standardowemu Chińczykowi na widok obcokrajowca inteligencja drastycznie spada??? 
                Taksiarz był na tyle obrotny, że zorganizował sobie jeszcze dwójkę pasażerów. Matkę z 3 letnią córką. Na początku trochę drętwo. Matka zawstydzona, dziecko przestraszone:) Im dalej w las dialogu było więcej. Dialogu z matką, dziecko zaczęło po prostu drzeć japę. Te dziecięce darcie japy, to w Chinach, i nie tylko, norma. Czy to w samolocie, czy w pociągu zawsze znajdzie się w pobliżu jakiś "kajtek", który, prędzej czy później, zacznie swoje przedstawienie. Każdy zna ten ból:)

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi


                Pierwszy dzień, był raczej mocno rekreacyjny, nawet za mocno, bo dość szybko ogarnęliśmy obie trasy. Wodospady były całkiem spore, można było podejść praktycznie pod strumień wody, także fun był. Były też miejsca gdzie dostępu do wody broniły zasieki z drutu kolczastego. Chińczycy wyglądają mi na dość ułożonych, więc dziwne trochę takie środki bezpieczeństwa. Może to tylko dla szalonych obokrajowców???
             
wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi


               Na największym z wodospadów namalowano nawet żółtą, nieprzekraczalną linię. Bedąc w okolicach linii, naprawdę, można było poczuć moc żywiołu. Ciekawe, że tutaj, gdzie rzeczywiście mogłoby dojśc do nieszczęścia można sobie podejść bardzo blisko, dostępu broni tylko żółta linia, a gdzie indziej na prostej drodze stawiają zasieki???

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

               Koło 15.oo było po wszystkim. Wieczorem nie obyło się bez chińskiego "shaokao", czyli grilla i kilku piwek. Odwodniony organizm potrzebuje uzupełnienia płynów, a jak mawia podróżniczy guru W. Cejrowski najgorszym sposobem na odwodnienie jest picie wody....


               Poniżej kilka zdjęć, a więcej jutro:)               
               


wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi


wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi

wuyishan, fujian, chiny, dzień dobry hanoi





Spodobał Ci się ten artykuł???


Oto kilka innych o podobnej tematyce:
Wuyishan cz. 1
Fujian Tulou cz.1
Gulangyu Island
Xiamen- świątynia Nanputuo