wtorek, 26 marca 2013

Bayer Full w Chinach

                 


                  Jeszcze zanim zawędrowałem do Chin obiło mi się o uszy, że o to polski zespół podbija Państwo Środka. Fajna sprawa, nie ważne, że zespół jest dość "niszowy", ważne, że może komuś rzeczywiście udałoby się zakorzenić w chińskiej świadomości nasz piękny kraj.
                 Przyznam szczerze, że raz miałem wrażenie, że słyszę polskie disco polo z jakiegoś głośnika na bazarze pod domem. Chyba tylko mi się wydawało, bo ostatnio przechodząc w tym samym miejscu usłyszałem słowa "kraina przygód" po polsku. Cofnąłem się, żeby się upewnić, niestety chyba mam jakieś omamy:(
                 W każdym razie w polskich mediach był spory szum o tym, że zespół ma podpisać albo nawet już podpisał kontrakt na 67 milionów płyt. Gdyby to się udało, to z polskich wykonawców równie popularny byłby chyba tylko Chopin.


               
                Pomysł wydaje mi się dość dobry. Wiedząc jak Chińczycy lubią Białych, w dodatku śpiewających po chińsku. Na pewno byłby to ewenement na skalę światową. A no właśnie przecież Panowie z Bayer Full przetłumaczyli i nauczyli się śpiewać swoje przeboje po chińsku:)

"Wszysycy Polacy to jedna rodzina" w wersji chińskiej- TUTAJ


             


                    Niestety wydaje się, że prócz dobrego pomysłu nie wiele więcej sukcesów można zapisać po stronie Bayer Full. W necie krąży tylko jedno video z wizyty frontmena w chińskiej telewizji. Był tam sam- bez zespołu, więc widać jak szeroko zakrojone było to przedsięwzięcie. 
Jakieś tam propozycje koncertów niby były, ale w tym samym czasie miała się odbyć trasa po Polsce, więc może i dobrze, że woleli pograć dla swojej publilczności.
                 Z 67 milionów płyt raczej nic nie wyszło, więc Chińczyk dalej nie wie o Polsce, a Chopin, Vader i Behemoth pozostają nielicznymi znanymi na świecie polskimi wykonawcami...
                     Polecam film dokumentalny pt.'' Miliard szcześliwych ludzi", który pokazuje całą inicjatywę od początku do końca. Sporo też jest o samych Chinach i Chińczykach. Warto obejrzeć:)




Spodobał Ci się ten artykuł???


Oto kilka innych podobnych, dotyczących polskich akcentów w Chinach i Wietnamie:
I znowu niespodzianka:D
Polski akcent w chińskim supermarkecie
Trzeba przestać się dziwić
Z cylku " You must be kidding me"





niedziela, 17 marca 2013

Krótka wizyta w Syczuanie

                 Pojawiła się niedawno okazja, żeby odwiedzić restaurację syczuańską. Wizyta była jedynie kulinarna, ale zawsze coś. Podobno jeszcze kilka lat temu cała załoga rzeczywiście była z Syczuanu, a teraz się pozmieniało i niby nie jest już tak miło i smacznie. Muszę polegać na opinii znajomych:)
                 W każdej knajpie z, przynajmniej teoretycznie, wyższej półki posiłek rozpoczyna się od obmycia swojej miseczki, pałeczek i łyżki w świeżo zaparzonej herbacie. Z tego co się dowiedziałem chodzi tu przede wszystkim o higienę, jednak sposób, w jaki to robią Chińczycy raczej mnie o tym nie przekonuje. Bardziej wygląda to na tradycję i może jakieś dobre obyczaje. W każdym razie dość ciekawa sprawa.


               
                  Powyżej pierwsza z przystawek. Były to ziemniaki pokrojone w takie cienkie paseczki, trochę jak frytki, ale dużo węższe. Do tego jakaś zielenina. Trochę podsmażone, fajna odmiana od ryżu, chociaż  ryż też można było sobie zamówić. Właściwie zamówili wszyscy oprócz mnie:)

                  Poniżej z kolei kurczak w sosie słodko- kwaśnym. To chyba pierwsza potrawa, o której mogę powiedzieć, że w Polsce w każdej chińskiej budzie można coś takiego znaleźć, a w każdym razie coś w ten deseń. 



               
                Daniem głównym było coś w rodzaju "kociołka rozmaitości"- co wyłowisz to twoje!


               Sporo wołowiny, papryki, fasoli i innych ziół. Naczynie było bardzo gorące, a składniki sprawiały wrażenie, że każdy jest przesiąknięty innym smakiem. Musiało to dość długo stać na ogniu. Końcowy efekt był niesamowity.
               Kiedy tylko to danie pojawiło się na stole kolega przestrzegł mnie, żebym nie przegryzł jednej z przypraw( coś w rodzaju ziela angielskiego), bo mogę doznać przejściowego paraliżu języka i ust. Bardzo uważałem, jednak na koniec stwierdziłem, że spróbuję jak to będzie:)


                Wziąłem do ust, przegryzłem, porzułem przez chwilę dla wzmocnienia efektu. Okropne to było nieziemsko. Dopiero po jakiejś chwili zacząłem czuć dziwne mrowienie na języku i ustach. Paraliżu co prawda nie było, ale jakieś takie odrętwienie i metaliczny posmak przez jakieś 15 minut był. Teoretycznie było ciekawie, ale raczej już tego nie powtórzę. no chyba, że przez nieuwagę:)
                Teraz z nicierpliwością oczekuję na rzeczywistą wizytę w Syczuanie...



Spodobał Ci się ten artykuł???


Oto kilka innych kulinarnych:
Śniadanie pod domem
Że niby post kulinarny....
"Kulinarny Sajgon"
Bar Mleczny po wietnamsku
Kaczka po wietnamsku.....





poniedziałek, 11 marca 2013

Chińskie cuda i kontrasty

                

           Zastanawiałem się jak pokazać Chiny od tej najjaśniejszej strony, czyli kraj, który się rozwija, bogaci, gdzie mieszkańcom żyje się coraz wygodniej. Oczywiście, to nie znaczy, że wszystkim żyje się dobrze, że wszyscy się bogacą. Chiny to kraj kontrastów, nie trzeba spędzić tutaj 15 lat żeby to zauważyć.
                 Wystarczy spojrzeć na przeciętne skrzyżowanie i pojazdy, które się po nim poruszają. Są to albo  "nówka funkiel" limuzyny, od marek japońskich, przez europejskie, po amerykańskie, albo ludzie na rowerach lub skuterkach. Po pierwsze widać, że wielu ludzi zarabia naprawdę dobre pieniądzie. Po drugie widać ten kontrast, bo ciężko wypatrzeć samochody kilku- kilkunastoletnie, które można by przypisać do klasy średniej. Po prostu jedni mają "siano" na najnowsze auta, a drugich, w najlepszym wypadku, stać na skuter. Nie ma niczego po środku.


               W zeszłym roku głośno było w Chinach i na świecie o otwarciu najdłuższego odcinka szybkiej kolei na świecie. Odcinek 2400km pomiędzy Guangzhou i Pekinem można pokonać w 8 godzin. Najprostsze obliczenia pokazują, że pociąg musi jechać ponad 300 km/h. Nawet nie chce mi się porównywać tego z naszym państwowym przewoźnikiem, bo już chyba nikomu nie jest do śmiechu z tego powodu.
               Jako, że mieszkam dość blisko tej linii, to postanowiłem nakręcić ten pociąg. Niestety w obszarze zabudowanym pociąg nie rozwija aż takiej prędkości. Mimo, to dla Polaka to prawie prędkość światła:D


              Oczywiście czekając na przejazd widziałem również innej klasy pociągi, bardziej "pekapowskie", ale to nie zmienia faktu, że w Chinach rozwój widać na każdym kroku.
                     We wcześniejszych wpisach pokazywałem jak wyglądają centra miast albo też część rekreacyjna. Chciałoby sie, aby i u nas tak było...
                      Podkreślam jeszcze raz, że jednak to kraj kontrastów. Jedni jeżdzą ferrari czy porsche, a inni nie mają na podstawowe potrzeby.....



                    Przy okazji zapraszam do polubienia strony na Facebooku. Jest to, nie mniej ciekawe, uzupełnienie bloga. Wiele notek, które nie nadają się na osobnego posta zamieszczam właśnie tam:D




Spodobał Ci się ten artykuł???       


Oto kilka podobnych:

Wietnam vs Chiny
Wietnam vs Chiny 2.0
Na chińskim bazarze
Yabao- chiński raj dla bogaczy




piątek, 8 marca 2013

Oppa Gangnam Style

                 Chińscy uczniowie nie próżnują nawet podczas przerwy! Gromadzą się na placu apelowym i ćwiczą układ choreograficzny. Trener pokrzykuje, a w zasadzie odlicza i tak 15 minut.
                 Prawie jak You can Dance:D










Spodobał Ci się ten artykuł???


Oto kilka innych dotyczących chińskiej szkoły:
Ostatni tydzień pracy w chińskiej podstawówce- Piątek
Ostatni tydzień pracy w chińskiej podstawówce- Wtorek!!!
Chińska szkoła publiczna- Witaj w raju!






niedziela, 3 marca 2013

Pogotowie krawieckie

             

                Ciągle mnie zaskakuje chińska przedsiębiorczość, pomysłowość, zaradność.
                Nie tak dawno temu będąc jeszcze w Polsce zaniosłem jeansy do krawca. Spodnie miały pewien problem, który wymagał operacji specjalistycznej. Czas oczekiwania- 3dni, cena- 10zł.
                Dzisiaj zaniosłem inne jeansy z tym samym problemem do Pani, która przyjeżdża na rowerze. Na bagażniku wiezie maszynę do szycia. Maszynę z resztą identyczną, jaką ma moja babcia, dla której był to prezent na 18-ste urodziny( babcia ma singera, a Chinka miała jakieś krzaczory). W sensie jest i korbka i napęd za pomocą nóg- pełna klasyka. Ta sama operacja została przeprowadzona na poczekaniu- powiedzmy, że w jakieś 5 minut, a cena 2 zł:) Pani na początku bała się na mnie spojrzeć, ale jak zabajerzyłęm swoją kwiecistą chinszczyzną to nawet się uśmiechnęła:)
                 Sprawa powyższa mimo, że bagatelna kojarzy mi się z budową metra. W Polsce jedna linia na 20 lat, na otwarciu politycy będą się chwalić jakbyśmy postawili nogę na marsie. W Chinach jednego dnia potrafią otworzyć na raz 5 linii i w zasadzie nikogo poza ludem to nie obchodzi.
                 Usługi obwoźne w Chinach naprawdę zaskakują. Postaram się pocykać jakieś fotki i w najbliższym czasie wrzucę. pozdr





Spodobał Ci się ten artykuł???


Oto kilka innych dotyczących chińskiej przedsiębiorczości:

Co można zrobić z plasteliny???
Jak zdobyć Browara na chińskim basenie:)
Prawie jak....
Podróba na podróbie goni podróbę