niedziela, 25 listopada 2012

Moje nowe miejsce

                Dzisiaj mija dokładnie tydzień od momentu, kiedy wylądowałem na pięknej, chińskiej ziemii. Pierwsze wrażenia? Napewno jest bardziej "na bogato" widać, że Chińczycy mają kasę. Centrum miasta wygląda naprawdę okazale. Wszystko jest zadbane, czyste, prawie jak w Europie. Poza tym ludzie wydają się być bardzo sympatyczni, ale praktycznie nikt nie mówi dobrze po angielsku, więc ciężko tak naprawdę mieć jakieś głębsze wnioski. Mam wrażenie, że tutaj "biała twarz" to dużo większa atrakcja niż w Wietnamie.
                Dongguan składa się z kilkunastu mniejszych lub większych miast. Każde z nich ma swoje centrum i żyje swoim własnym życiem. 
                Ja mieszkam na nowo wybudowanym, a częściowo ciągle w budowie, campusie akademickim. Jest to takie małe miasto, gdzie studenci mają wszystko, czego im potrzeba: sklepy, supermarkety, a do tego stadion lekkoatletyczny, basen, salę gimnastyczną, niezliczoną ilość boisk do koszykówki, siatkóki, badmingtona i to wszystko za friko. Chciałbym mieszkać w takim miejscu jako student. Zazdroszczę im!



               Na początku próbowałem pytać ludzi "Jak dojechać do centrum miasta? A oni mnie pytają " do którego?" Przyznam, że nie za bardzo wiedziałem jak się w tym wszystkimpołapać. Teraz już wiem, że w promieniu kilkudziesięciu kilometrów centrów miast jest kilkanaście, więc trzeba wiedzieć konkretnie do którego chce się dostać.

               Póki co udało mi się na dłużej odwiedzić tylko jedno "miasto"- Doncheng, jest to jedna z kilku dzielnić wchodzących w skład "centrum centrum", czyli ścisłego centrum. Brzmi to trochę dziwnie- wiem! No, ale tak to tutaj jest.W każdym razie sporo cudzoziemców, sporo sklepów z importowanym żarciem, także można poczuć się dość komfortowo. Do tego centra handlowe, wieżowce, puby, kluby itd. Jednym słowem wszystko, czego potrzeba do przeżycia.
               Poniżej kilka zdjęć:









                  No i oczywiście pierwszy polski akcent. Półka sklepowa, niby to zwykła Nutella, jednak nie taka do końca zwykla!


                   Potrzebuję więcej czasu, a napewno znajdę więcej polskości w Chinach. Jutro niedziela, więc kolejny dzień odkrywania przede mną!





Spodobał Ci się ten artykuł???


Oto kilka innych, równie ciekawych:
Park Krajobrazowy Nanling 
Prawie jak....
Pogotowie krawieckie
Foshan- Świątynia Przodków
Chiński styl wolny





piątek, 23 listopada 2012

W chińskim supermarkecie

                Jakże się zdziwiłem widząc w chińskim supermarkecie, albo raczej w supermarkecie w Chinach, bo to był Wallmart albo Carrefour, ubrane i świecące choinki. Był dopiero 20 listopada a już się rozpoczęła ta cała świąteczna nagonka. Niby Chiny mają się stać wkrótce ostatnim "przedmurzem" chrześcijaństwa, ale wątpie, żeby choinki w supermarkecie miały w tym pomóc.
                 Parę kroków dalej z głośnika zaczęła dobiegać "Cicha Noc". Święta tuż tuż, czyli za miesiąc.

                 Święta świętami, ale w supermarkecie w Chinach można znaleźć inne ciekawe rzeczy:

Boczuś do jajecznicy:



Jakieś raki czy coś w tym stylu. Z tego akurat jeszcze wydostawało się powietrze. Może żywy?


                   Całe regały uginające się od wina ryżowego. Od piersiówek po 5 litrowe baniaki w sam raz na większe imieniny:)




                 Na pierwszy rzut oka Durex! A jednak to tatale:D


                  Porcja rosołowa:) 

                                                          źródło gibo.pl
            

     A tutaj to już sam nie wiem. Świńskie ryje i tyle:) 

                                                                                               źródło gibo.pl







Spodobał Ci się ten artykuł???
                                      


Oto kilka podobnych:

Śniadanie pod domem
Na chińskim bazarze
W wietnamskiej zagrodzie
Dyskoteka po Wietnamsku






czwartek, 22 listopada 2012

Chińska gościna

                Sporo pisałem o tym, że Chińczycy "się gapią" na Białego bardziej niż Biały gapiłby się na ufoluda z planety X. Już się trochę przyzwyczaiłem i nie zwracam na to uwagi. Z drugiej jednak strony za tymi spojrzeniami i minami chcącymi zapytać " ło co to do diaska?!?" nie idą żadne negatywne emocje. Wiadomo, co odważniejsi zagadują, inni się tylko uśmiechają, ale generalnie jest bardzo sympatycznie. 
                Jakiś czas temu wybraliśmy się( tak, nie jestem sam!) do takiego, bym to nazwał, Miejskiego Centrum Rozrywki. Wielka scena, pokaz tańca, muzyka, wielu ludzi, stoły bilardowe itd. Od razu widać, że chińska klasa robotnicza właśnie w taki sposób spędza wolne, weekendowe wieczory.
                Oczywiście byliśmy atrakcją wieczoru. Niektórzy robili nam zdjęcia "po kryjomu" . Był też taki jeden, który podszedł, usiadł z nami przy stoliku,  nawijał przez 30 minut i poszedł:)


                 W dalszym planie scena, a na pierwszym planie stoły bilardowe.



                  Zamówiliśmy sobie, krótko mówiąc, picie i jedzenie. Piwo "jakotako" umiem zamówić, więc nie było problemu. Jedzenie było już na "chybił trafił", ale trafiliśmy dobrze. Makaron z czymśtam był super, dawno się tak nie najadłem:) Za to piwo mają tu kiepskie. 




             
                Do tego coś  w rodzaju szaszłyków. Mam tylko cichą nadzieję, że jakiś szczur nie oddał życia, żeby się znaleźć na tym kijaszku:)

                Dlaczego o tym piszę? Otóż jak przyszło do płacenia, to okazało się, że ktoś już pokrył za nas rachunek! Nie wiadomo kto, dlaczego itd. Ktoś po prostu chciał być miły.

                Byłem tak zdziwiony, że i tak zostawiłem jakieś pieniądze.  Rachunek nie był duży, ale biorąc pod uwagę towarzystwo, jakie tam widzieliśmy, to dla tego kogoś nie musiało to być nic.
                 
                Jaki z tego morał?
                Musiał minąć cały miesiąc, żebym mógł uroczyście stwierdzić, że Chińczycy też są, na swój "magiczny" sposób, gościnni!




Spodobał Ci się ten artykuł???


Oto kilka podobnych:
Wietnamska gościnność
Wietnamska gościnność 2.0
W wietnamskiej zagrodzie
Młodzi Chińczycy a homoseksualizm




sobota, 17 listopada 2012

Na chińskim bazarze

                      To, że Chińczycy szczególnie upodobali sobie produkowanie wszelakiej tandety nie oznacza, że na takim typowym straganie nie można poczuć choć trochę prawdziwego chińskiego klimatu. Jasna sprawa, że są i takie, gdzie regały wysokie po samiutki sufit( gdyby był rzecz jasna!) uginają się od "markowych" wyrobów, od "adasia" przez "pumajki" po "naje". O tym będzie kiedy indziej!
                 Jakiś czas temu wreszcie odważyłem się pójść na bazar i popróbować wyrobów lokalnych. Była to decyzja na tyle dobra, że nawet powiało polskością! Kto by pomyślał, że trafię na pierogi z kapustą! Smakowały prawie jak w domu.
                 Dzisiaj specjalnie poszedłem jeszcze raz, a tu psikus- pierogi jeszcze nie gotowe:( Zrobiłem zdjęcie tym już ulepionym. Prawda, że wyglądają smakowicie?




                          Następnym razem spróbuję zapolować na te gotowe:)
                       Jako, że pierogów zjeść nie mogłem, a wciąż byłem głodny, to byłem zmuszony rozejrzeć się za czymś innym. No i wpadło mi w oko coś jakby tortilla! Gdybym był w Mexico City to nie byłoby wątpliwości , ale że to Chiny to robocza nazwa musi wystarczyć.



              
                       Smakowało to nawet nieźle, z tym, że zamiast mięsa w środku była pokrojona parówka  no i nie było żadnego sosu. Taka trochę studencka wersja! Z drugiej strony cena tego smakołyku to coś koło 1,50zł, więc czego się spodziewać? Tak czy siak dobre było!
                      Oczywiście były też inne przysmaki! Spostrzegawcze oko dostrzeże poniżej  kurze nóżki. Póki co, to dla mnie to największe obrzydliwstwo. Nie wiem jak można coś takiego włożyć do ust!


                   Poza tym krewetki, parówki, które smakują dużo gorzej niż u nas, oraz inne mięsiwa. Generalnie wszystko do przyjęcia, oprócz kurzych stópek oczywiście:)


                     Jest też szczypiorek! Co najważniejsze taki sam jak u nas! Również jest dodawany do jajecznicy, z tym że jajecznica ma tutaj trochę inne zastosowanie. Przede wszystkim jest dodatkiem do ryżu i raczej jest daniem obiadowym z marchewką i innymi warzywami. Mimo to moja radość była nieopisana!.Nawet wycedziłem po chińsku, że kocham jeść jajka:D
                     Cały czas jestem pod wrażeniem Azji. Chodzi mi o to, że można zjeść coś dobrego na ulicy, straganie od jakiejś kobieciny. W Europie "sanepidy" dbają o nasze zdrowie, czasami chyba za bardzo. Jakoś tutaj tyle razy jadłem w miejscach, które w Europie byłyby nie do pomyślenia i wciąż zyję, nie miałem żadnych problemów itd. A czasami takie jedzenie jest lepsze niż w "odpicowanej" restauracji.

                     Poza tym "Wielki Haker" coraz bardziej zacieśnia swoją cenzurę, więc co raz trudniej połączyć mi się ze światem. Będę walczył!




Spodobał Ci się ten artykuł???


Oto kilka podobnych:

Śniadanie pod domem
Prawie jak....
Bar Mleczny po wietnamsku
Ryż to podstawa





piątek, 9 listopada 2012

Chiński styl wolny

                 Chińczycy zaskakują mnie niemalże codziennie. Na ogól pozytywnie, czasem negatywnie, ale w sumie "co za różnica?". Do pewnych rzeczy trzeba się przyzwyczaić, a jak się nie podoba to wypad, delikatnie mówiąc:)
                 Tak sobie pomyślałem, że tym, co określa narody są chyba tylko szczegóły. Przecież wszędzie na świecie ludzie są generalnie tacy sami. Lubią się zabawić, czasami pokrzyczeć, napić, dobrze zjeść itd. itp. Chińczycy nie są inni pod tym względem, ale są pewne szczegóły, które zauważy każdy kto tutaj zawita.


1. Umiłowanie parad

              Może nie każdy zauważy, ale ja zauważyłem:)  Jakiś czas temu firma, w której pracuję organizowała coś w rodzaju Dnia Sportu. Oczywiście zostaliśmy zaproszeni. Na początku odbywała się wielka parada przedstawicieli różnych działów. Do tego śpiewanie hymnu firmy, pozdrawianie prezesa, jednym słowem wiela szopka niczym na pochodach 1-majowych kiedyś tam w Polsce.
                 Jako, że jestem trochę "cięty" na takie klimaty, to zwiałem robić zdjęcia. Całe szczęście, że miałem aparat.
                Ale cała reszta sprawiała wrażenie zaangażowanych. Zresztą widziałem przygotowania. Ogólnie fajna idea, Dzień Sportu- super sprawa. Tylko tego paradowania nie mogłem przeboleć.
                 

               



                   Ten Łysy to prezes:) Z resztą widać jak bardzo jest zainteresowany spektaklem!
                 
Od razu skojarzyło mi się to z jedną świetną reklamą:





2. Spanie gdzie popadnie


               Tutaj wersja "light". Widziałem już spanie na ławce, na podłodze w sklepie, w banku itd. 
              Lubię spać, więc popieram:D


3. Choroba lokomocyjna


              To chyba narodowe schorzenie Chińczyków. W każdym autobusie na poręczach wiszą plastikowe woreczki , jakby komuś się zachciało:) Widziałem już kilka osób, które w autobusie wymiototowały do woreczka i jedną prosto do śmietnika.
              To dobry pomysł  skoro tyle osób ma ten problem. Jednak jakoś w żadnym innym kraju tego nie widziałem. 

4. Chińska wersja KFC


                 Jak wiadomo w Azji generalnie nie ma czegoś takiego jak prawa autorskie, więc wszystko można podrobić. Jednak czy troszkę nazbyt otyły Chińczyk może zastąpić poczciwego "dziadzia" z Kentucky?!?

5. Chińska nowomoda:)


                  Mam takie wrażenie, że kolesie "wydziwiają" tutaj o wiele bardziej niż dziewczyny, które generalnie wszystkie wyglądają tak samo. Chyba chłopakom więcej wypada, a dziewczyny muszą się dobrze "prowadzić". 
                 Jak dla mnie to i tak przesada, szczególnie ci dwaj po prawej:)

                  




Spodobał Ci się ten artykuł???


Oto kilka podobnych:

Młodzi Chińczycy a homoseksualizm
Wyprawa na chiński besen publiczny
Druga strona majówki- Ludzie!!!






Wietnam vs Chiny 2.0



Internet

           Chińczycy niestety blokują wszystko, co może się przyczynić do "moralnego zepsucia" ich młodzieży. Jednym słowem podczas pobytu w Chinach zapomnij o facebooku, youtubie, a często nawet o zwykłych serwisach informacyjnych z kraju rodzinnego.
           W Wietnamie jest podobnie, z tą różnicą, że mimo blokowania np. facebooka, każdy młody Wietnamczyk ma konto i używa tego na potęgę. Młodzi Chińczycy natomiast, zazwyczaj, nie mają zielonego pojęcia o fejsie czy youtubie.
            Oczywiście na wszystko jest sposób, więc ja sobie po cichu korzystam ze wszelkich dobrodziejstw internetu. Poza tym nie wiedzieć czemu nawet mój blog jest zablokowany na terenie Chin. Ich strata!


Obyczaje

            O tym już trochę pisałem. Bekanie, charkanie, plucie to codzienny widok i chyba nic nie da się z tym zrobić. Ktośtam mi opowiadał, że właściwie tylko starsi to robią. A wiąże się to z tym, że dawno temu propaganda głosiła, że z terenów Mongolii( nie wiem tylko czy tej Zewnętrznej czy Wewnętrznej) napływa wiele pyłu z pól lessowych, więc trzeba pozbywać się tego z dróg oddechowych. Nie wiem czy to prawda, ale kto wie! 

 Wiedza o świecie

            Zauważyłem, że Chińczycy bardzo mało wiedzą o otaczającym świecie. Już nie czepiam się, że ktoś nigdy nie słyszał o Polsce, w Wietnamie było podobnie. Europa to Wielka Brytania, to duże na zachodzie to Ameryka, jest jeszcze Japonia i Korea i tyle, no jeszcze Rosja na północy. Z drugiej strony chyba nie ma co się dziwić, jak się pochodzi z tak ogromnego kraju, to po co zaśmiecać sobie głowę jakimiś nic nieznaczącymi "karzełkami"?
                
               Póki co, to by było na tyle. Jeśli w przyszłośći coś mi wpadnie w oko, a napewno wpadnie, to będę się dzielił na bieżąco.

                Nie chcę żeby ktoś odniósł wrażenie, że jestem jakoś negatywnie nastawiony do Chin. Po prostu wszystko jest nowe, więc potrzebuję trochę czasu na aklimatyzację. Czuję, żę będzie tylko lepiej i zadomowię się tutaj na dobre.





Spodobał Ci się ten artykuł???


Oto kilka podobnych:

Wietnam vs Chiny
Druga strona majówki- Ludzie!!!
Chińska szkoła publiczna- Witaj w raju!
Chińskie cuda i kontrasty









czwartek, 8 listopada 2012

Występy gościnne

                       Zapraszam do przeczytania artykułu ze mną w roli głównej na witrynie Ani Błażejewskiej.
Jest to jeden z moich uubionych blogów, więc tym bardziej polecam:)



wazji.pl
http://wazji.pl/2012/11/powiedzial-mi-ekspata-wietnam/


niedziela, 4 listopada 2012

Niedzielny chill-out

                 Wspaniałe jest to, że w tej części świata w listopadową niedzielę można wybrać się w plener bez czapki, szalika i innych tego typu przyborów, których nigdy nie lubiłem. Czapkę np. zakładałem tylko wtedy, kiedy czułem, że za chwilę będę zbierał uszy z chodnika:)
                 W każdym razie w Azji Południowo-Wschodniej jest wciąż ciepło, a jeszcze kilka dni temu było nawet upalnie.
                 Jako, że wachlarz możliwości jest wciąż szeroki, to dzisiaj padło na jezioro- Songshan Lake. Po całym dniu na łonie natury czuję się mega zadowolony. Jednak początek wycieczki wcale nie był taki kolorowy. Jako, że wszystko po chińsku i nikt nie mówi po angielsku to się trochę pogubiliśmy. Znowu miałem w głowie mieszankę poddenerwowania, lekko mówiąc, i rosnącej nienawiści do wszystkiego, co ma skośne oczy. 
                  Na szczęście po jakimś czasie udało się dotrzeć do celu i można było zacząć chill-out!
                  Mnóstwo Chińczyków wpadło na ten sam pomysł, więc raczej nie było kameralnie:)  Jezioro tętni życiem. Można przejechać je wokół, cała trasa wynosi jakieś 30 km, więc można się "namachać". Można też po prostu posiedzieć nad wodą albo spróbować sportów wodnych. Wszystko fajnie przygotowane, czysto i ładnie- jakbym znalazł się w innych Chinach.
                    Po przejechaniu ok. 20 km na kiepskim- wypożyczonym rowerze myślałem, że mi tyłek odpadnie. No na szczęście nie odpadł, więc może jeszcze wsiądę na rower i tym razem okrążę jezioro.
                    Generalnie w Dongguan jest mnóstwo różnego rodzaju parków, tras rowerowych i innych bardzo rekreacyjnych terenów. Dobrze, bo ile można laźić po mieście? Lepiej się pobujać na czymkolwiek, co ma kółka i nie ma silnika:D

Poniżej pare zdjęć:


























Spodobał Ci się ten artykuł??                 

Oto kilka podobnych:
DanxiaShan cz.2
Ostatni tydzień pracy w chińskiej podstawówce- Poniedziałek
Foshan- Świątynia Przodków
Dość Magiczny Dzień
Dyskoteka po Wietnamsku